Trochę tego i tamtego o życiu w nieco innej formie;P
"PO ŻYCIU" część I
-A ty jak tu się znalazłaś? Bo nie wyglądasz mi na osobę, która umarła ze starości. Wiem, a może ty chora byłaś? Tak, na pewno chora... nieuleczalnie oczywiście. - dodał. - Oj mój drogi, ty przybyłeś tutaj pewnie z własnej głupoty, moja historia o tym, jak się tu znalazłam nie jest taka prosta, jakby się mogło zdawać. Zrobiłam coś naprawdę dziecinnego i nie chcę teraz ci zawracać kolejnym opowiadaniem głowy. W każdym bądź razie pokłóciłam się o to z rodzicami. Dobrze mi zrobił po tym wszystkim spacer po pasażu handlowym. Właśnie wróciłam do domu ze sklepu, sięgnęłam po klucze, aby otworzyć drzwi i wnieś zakupy do środka. Włożyłam do zamka jeden z kluczyków i przekręciłam go w lewą stronę. Coś było nie tak, dębowe drzwi nie chciały się otworzyć, z niepokojem wzięłam drugi kluczyk i znowu przekręciłam. Powtarzałam te czynność kilka razy, ale zamek nie dawał za wygraną, usiadłam więc w rozkroku na marmurowych schodach. Nie miałam, co począć, klucze nie pasowały. Z całej tej krzątaniny chyba je pomyliłam, w domu nikogo nie było, a telefon zostawiłam w środku. Rozpaczając nad cała sytuacją usłyszałam zgrzytanie piętro wyżej. Gdzie nikt nie chodził, bo specjalnie nie miał po co. - Zaraz, zaraz, co mają wspólnego klucze z całą historią? - wtrącił niegrzecznie - Możesz nie przerywać? - zapytałam. Na czym to ja... a tak. Mieszkał tam mężczyzna, który nie płacił rachunków i jakimś cudem nie został jeszcze eksmitowany. W nocy słychać było tam stukanie i pojękiwania rozpaczy. Ten człowiek się zataczał. Tak naprawdę nikt nic o nim nie wiedział, miał na moje oko około 37lat, z domu nie wychodził, chyba że po kolejne piwo. I znowu słychać hałas, jakby ktoś zarzynał prosiaka z tym, że nie było chrumkania. Z ciekawości wstałam i po cichu weszłam na półpiętro. Potem jeden schodek do przodu, drugi,... Przez szparę w drzwiach czuć było swąd alkoholu oraz czegoś, co zapachem przypominało siarkę. -Czego tu? - spytał zachrypnięty głos, choć jeszcze stałam na klatce. Wtedy to po raz pierwszy zobaczyłam twarz tego pijaczyny. Można powiedzieć, że była porośnięta grzybem. - Grzybem? - Tak grzybem. Wszystko potoczyło się już bardzo szybko, nawet nie wiesz, jak bardzo. Ja się wzdrygnęłam, cofnęłam i spadłam po schodach... To głupia śmierć, ale teraz siedząc tutaj z tobą i popijając ten gorzki napar z ziół jest mi łatwiej mówić. - westchnęłam - Czyli, że to wina tego złego człowieka? Był aż taki straszny? Bolało, jak upadłaś? A rodzice, co z nimi? - Czekaj, zadajesz za dużo pytań. Oczywiście odpowiem na wszystkie, ale najpierw wypijmy póki jeszcze ciepłe ziółka...
I jak wam się podoba? Do samego końca nie wiedział, jak to się skończy ;P ale jeśli ktoś nie jest świetnym pisarzem to spełni się w czymś innym, między innymi mówię o sobie.
|